Bardzo ciekawy odstępujący od dzisiejszych schematycznych, oklepanych i nudnych koncepcji, wiecznie przerabianych w nieskończonej ilości filmów.
Morricone oczywiście też pokazał klasę (szczególnie końcowy fragment jak dla mnie rewelacyjny).
Film tworzy wspaniały klimat, ale ma też pewne wady, które mnie troszkę zraziły.
Mianowicie:
- Alfredo w pożarze w jednej scenie stał w płomieniach i paliły mu się całe nogi. Gdy na skutek zatrucia dymem stracił przytomność powinien spłonąć żywcem. W tej scenie można by się jeszcze przyczepić do faktu, że kilkuletni chłopiec "wywleka" dorosłego, bezwładnego oraz dobrze zbudowanego faceta z płonącego pomieszczenia.
- Bardzo nie podobała mi się scena, kiedy Salvatore leżał i myślał o tej kobiecie a ona znikąd się pojawia i go całuje. Strasznie przesłodzone i rodem z taniego romansu.
Reszta jak najbardziej zasługuje na pochwałę. Film naprawdę wart polecenia. Pokazuje, że nie tylko amerykanie potrafią.