Film mnie całkowicie ujął, rozkoszował, zaspokoił. Nie wiem, jakie epitety oddałyby to, jak mi się podobał. Film o przyjaźni, niezaspokojonej miłości, tęsknocie, film o pasji, o sile człowieczeństwa w pewnym sensie również. Film poruszający wszystkie ludzkie emocje. Momentami infantylny. Ukazujący centrum życia jako kino. Kino, które dla tego miasteczka było całym światem. Światem, który poznawali właśnie tam. Film o cudownym chłopcu, o jego sprycie i inteligencji. O pasji. O człowieku, który wprowadzał go w życie. O uporze, o kobiecie. O intymności w najbardziej delikatniej formie. I na samym końcu zbiór pocałunków, wycinanych z poszczególnych filmu - dla mnie analogia do tego, iż na samym końcu naszego życia - poszczególne fragmenty naszego życia zaczną układać się w całość. Jestem zachwycona. Film, który daleki jest od dekadenckiego ujęcia, a jednak poruszający dokładnie tak samo. Kino jako wyobrażenie - które w końcu zostaje zniszczone - tak jak wyobrażenie zostaje poddane weryfikacji przez życie. Wspaniały.